top of page

Zaprogramuj się!


Dlaczego dziś już NIE odpuszczam?


Dlaczego udało mi się uniezależnić od słodyczy?


Jaki najtrudniejszy cel sobie wyznaczyłam?


Tego dowiecie się z dzisiejszego postu. Całkiem możliwe, że niektórzy z Was po jego przeczytaniu pomyślą o mnie jak o dziwadle, inni doskonale zrozumieją (dajcie koniecznie o sobie znać! ;) ), a jeszcze inni się zainspirują. Życzę Wam oczywiście tego ostatniego... Lecimy!






Dlaczego dziś już NIE odpuszczam?


Kiedy w zamierzchłych czasach trenowałam taekwondo, mój mental był na poziomie "- 1"🙈

Przed walką na zawodach często paraliżował mnie strach. Wtedy trener mówił mi pokrzepiające słowa, że jeśli przegram, to przecież nic się nie stanie. Wiem, że intencje miał dobre. Mój mózg jednak słyszał w tym wyłącznie jeden przekaz: "Nie musisz wygrać, przetrwaj po prostu walkę do końca."🤦🏻‍♀️ Rezultaty wielu moich walk były więc dość oczywiste... Dzisiaj ciężko mi pogodzić się z tym, że nigdy tak naprawdę nie zawalczyłam o to, by zostać Mistrzem Polski. I to nieistotne jak bardzo ciężko trenowałam i fizycznie byłam gotowa. Mój mózg nie widział mnie w roli zwycięzcy. Co gorsza... Bał się tego...

Jednak...⤵️

Jakieś dwa lata temu moje nastawienie do rywalizacji zmieniło się o 180° dzięki inspirującej muzyce, treningom biegów na bieżni i czerpaniu informacji na temat funkcjonowania mózgu.

Dzisiaj rozumiem i czuję, że JA to po prostu mój mózg: przyjaciel lub wróg, w zależności od tego, jak nauczę go reagować na zastaną sytuację.

Mózg, który każdego dnia pilnie się uczy: zachowań, reakcji, ruchów. Im częściej rozpoznaje podobną do poprzedniej sytuację, tym bardziej automatycznie na nią reaguje. Zwłaszcza, jeśli nie wie, jak inaczej mógłby zareagować.

Kiedy więc w chwili kryzysu i dyskomfortu chcę kontynuować wysiłek, muszę sobie najpierw "wgrać" tę wizję do głowy. Gdy zaczyna pojawiać się w niej szum, natłok myśli i pytań - muszę mieć już gotową odpowiedź, nie dając sobie czasu na refleksje pod wpływem emocji i stresu. Bez tego elementu każdy trening jest dla mnie po prostu zmarnowanym czasem...

Każda taka wygrana "walka" ze sobą pcha mnie do podejmowania nowych wyzwań i uczy wytrwałości.

Największą korzyść, którą mam z rywalizacji w bieganiu, to właśnie jej wpływ na mój mózg.


Czymś zupełnie innym był dla mnie wysiłek interwałowy w sztukach walki, kiedy organizm wiedział, że za chwilę odpocznie, a czymś innym jest trwanie w dyskomforcie przez długi czas. Taki rodzaj wysiłku daje mi możliwość przyjrzenia się temu, co dzieje się z organizmem w trakcie biegu: tego jak oddycham, jak stawiam stopy, czy czuję jakiś ból, co myśli głowa w danej fazie i uczę się kierować uwagę na właściwe tory. Nieistotne są cyferki, nieistotne jako która dobiegnę, najważniejsza jest wygrana wewnętrzna walka...


Dzięki startom w zawodach uczę się przekraczania własnych granic. W momencie krytycznym, w którym mogłabym już odpuścić, lecę dalej i już po chwili organizm przełącza się na inny tryb, którego nie poznałabym, gdybym wcześniej odpuściła.

Wyobrażam sobie, że mówi mi:

"Hej, Ines! Nadchodzi kryzys! Możesz się zatrzymać albo CIERPLIWIE poczekać chwilkę, to sobie to ogarnę i dam ci pobiec dalej..."

Bieganie zwiększa więc moje poczucie samokontroli, uczy cierpliwości i akceptacji dyskomfortu.

Pod tym względem bieg na bieżni mechanicznej przed lustrem jest dla mnie nie do przecenienia. To jest swego rodzaju medytacja. Tyle, że zamiast zamkniętych oczu stale widzę swoje źrenice i jeszcze głębiej mogę zajrzeć wtedy w siebie.


Przede mną bieg na Ślężę (5km, 500m przewyższenia), na który nie czuję się fizycznie gotowa, bo nie miałam okazji do trenowania pod górę. Wiem jednak, że będzie to jeden z najtrudniejszych treningów dla mojej głowy i chcę go wykonać jak najlepiej, bo wiem, że bardzo mnie wtedy wzmocni. :)


Dlaczego udało mi się uniezależnić od słodyczy?

To dzięki nawykom.

Jeśli jesteśmy w stanie wypracować w sobie mentalność zwycięzcy lub przegranego w sporcie, to dlaczego nie w życiu codziennym? To właśnie wprowadzenie nowych nawyków oduczyło mnie nagradzania się słodyczami. Za każdym razem, kiedy pomyślałam o nich, przywoływałam pytanie: "Dlaczego mam na to ochotę?" i pojawiały się "wgrane" gotowe odpowiedzi, które pozwalały mi zrezygnować. Wygrana z pokusą goniła kolejną wygraną, aż stało się to dla mnie czymś naturalnym. Dziś w ogóle nie przyjdzie mi do głowy skręcić w alejkę ze słodyczami, nawet gdybym była bardzo głodna. Zupełnie tak samo, jak nie przychodzi mi do głowy wejść do alejki z produktami zwierzęcymi (bo zwierząt nie posiadam...).

Nie da się porzucić jedzenia słodyczy, jeśli mózg wciąż bazuje na przerobionych wiele razy procedurach, które kończyły się porażką. On musi wielokrotnie ZOBACZYĆ tę nową sytuację, w której mówisz: "Nie". Tutaj z pomocą przychodzą wizualizacje. Niby wielu ludzi o tym wszystkim wie, ale jednak trzeba to naprawdę poczuć i sumiennie przepracować...

Jaki najtrudniejszy cel sobie wyznaczyłam?

Nieodpuszczanie na treningach, konsekwencja w unikaniu słodyczy czy ogólnie nieuleganie zbędnym natychmiastowym, emocjonalnym pokusom jest bardzo trudne.

Jednak z każdym kolejnym takim zwycięstwem zwiększa się poczucie wartości i pewność siebie.

Podczas biegu zabieram swój 🧠mózg we fascynującą podróż i dzięki temu każdego dnia uczę się, jak uparcie dążyć do celu, nawet w zwykłych sytuacjach z życia codziennego. Taki trening uważności jest niezwykle przydatny, zwłaszcza jeśli chodzi o kontrolę emocji.

I to właśnie jest mój cel:

Być oazą spokoju, kiedy jest mi źle, kiedy wszystko idzie nie tak, jak zakładałam, kiedy pojawiają się przeszkody, hałas, kiedy inni próbują wytrącić mnie z równowagi... Zbliżanie się do tego celu daje poczucie prawdziwego zwycięstwa.


Gorąco zachęcam Was do odnalezienia kilku minut dziennie na przyjrzenie się swojemu ciału i jego reakcjom na dane emocje i sytuacje. Obiecuję Wam, że ta umiejętność odmieni Wasze życie. ;)

bottom of page