top of page

Jak to się stało, że przestałam jeść mięso?

Od razu zaznaczam, że nie będzie tu namawiania Cię do przejścia na dietę bezmięsną. W moim domu mam dwóch mięsożerców i nie ma z tego powodu żadnych konfliktów. :)

Nie będzie też dowodów naukowych - czy ta dieta jest lepsza czy gorsza, czy ma to wpływ na środowisko itd... Opowiem Ci po prostu o mojej subiektywnej opinii. No to lecimy.




Jak to się zaczęło?

Pewnego popołudnia dnia 22.08.2021, kiedy spędzałam czas na wakacjach a pogoda nie zachęcała mnie do wyjścia na dwór, postanowiłam odpalić Netflixa, którego mieliśmy w apartamencie w pakiecie. W oczy od razu rzucił mi się dokument "The Game Changers", więc włączyłam go. Na początku podeszłam do niego bardzo sceptycznie, jednak kiedy gwiazdy sportu zaczęły opowiadać o swoich lepszych osiągnięciach po odstawieniu mięsa, ja - jak to ciekawska ja - postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście jest coś na rzeczy i poprawi to moje biegowe wyniki. :)


Tak zaczęła się moja przygoda: Oznajmiłam mężowi, że od dzisiaj nie jem mięsa w ramach eksperymentu. Czego się obawiałam? Czego spodziewałam? A no np. spadku masy mięśniowej, senności czy generalnie gorszego samopoczucia. Jednak po odstawieniu mięsa tak się nie stało. I tak już trwam w tym postanowieniu.


Na początku próbowałam diety wegańskiej, ale szybko okazało się, że musiałabym spędzać cały dzień w kuchni albo na zakupach, żeby w takiej diecie wszystko zbilansować. Stronię bowiem od kupowania wegańskich produktów gotowych - proszków, kotletów i innych takich. Jak ma być zdrowo - to jak najmniej przetworzone. W grę wchodziło więc wyłącznie samodzielne przygotowywanie posiłków.

Postawiłam więc na wersję wegetariańską z nabiałem i raz na jakiś czas z jajkami (a raczej samym białkiem, bo żółtko wcina Najmłodszy).


ZALETY:


1. Poznałam i nauczyłam się przygotowywać kilka nowych produktów, o których wcześniej tylko słyszałam, tj: soczewicę czarną, tofu wędzone/ marynowane, płatki drożdżowe nieaktywne (które obecnie dodaję prawie do wszystkiego, co wytrawne), pasty z migdałów, orzechów laskowych, nerkowców, awokado czy tuńczyka. Wszystkie przepisy powstały z eksperymentów i obecnie przygotowuję je już ekspresowo. Nie jestem w stanie przekonać się jednak do sosu sojowego - Uważam, że nie ma w nim wartości, które pozytywnie wpłynęłyby na zdrowie. Zamiast tego - używam sosu pomidorowego.


2. Jestem bardziej świadoma tego, co jem i dzięki temu wybieram produkty nie tylko smaczne, ale przede wszystkim zdrowe. Takiego podejścia do żywności uczę też syna i chyba całkiem dobrze mi idzie. :) Na diecie mięsnej bywało różnie - czasem zjadło się jakąś wędlinę, kiełbasę czy inne wyroby, niekoniecznie zastanawiając się nad składem.


3. Zmieniły się moje obiady - niegdyś było to połączenie kasz czy ryżu z mięsem i warzywami oraz jakimś tłuszczem. Obecnie zjadam jednogarnkowce, które może wyglądem nie zachęcają, ale są zdecydowanie smaczniejsze.


4. Obniżył się poziom mojego cholesterolu i zmieniły proporcje względem roku 2019, choć nie wykluczam, że wpływ na to mógł mieć szereg innych czynników.


5. Nie należałam nigdy do fanatyków mięsa, choć miałam swoje ulubione potrawy. Dziś jednak nie odczuwam żadnego braku ani ochoty do powrotu na dietę mięsną i cieszę się, że nie muszę gotować sobie obiadów z jego udziałem.


6. Trudno mi ocenić, jaki wpływ na moje wyniki ma odstawienie mięsa. Mogę natomiast przyznać, że większa ilość węglowodanów złożonych ma korzystny wpływ na zwiększenie energii w ciągu dnia. Zdecydowanie czuję, że mięśniom nie brakuje paliwa, a ja mam przy tym lepszy nastrój i zapał do pracy.


7. Jako osoba, która ma problem z nawodnieniem się wodą, z pomocą przychodzą mi warzywa. Codziennie jadam spore ilości zarówno w wersji gotowanej jak i surowej. No taki to ze mnie wielbłąd...



Wady:


1. W obawie przed niedoborami zwiększyłam swoją suplementację. Niegdyś nie posiłkowałam się żadnymi suplementami, oprócz wit. D3. Obecnie do diety włączyłam też B12, cynk i żelazo. Nigdy nie byłam fanką odżywek czy innych wspomagaczy i tak jest nadal, bo ostatnie wyniki badań pokazują, że wszystko jest w normie. :)


2. Smaczne = chcesz jeść tego więcej. Dieta z dużą ilością warzyw, smakowitych past, jednogarnkowców czy wypieków sprawiła, że zwiększył się mój apetyt i trudniej mi zachować umiar. A waga łazienkowa takich spraw nie lubi... :D


3. Sporo przepisów w wersji wege, które spotykam w internecie, to przepisy na słodycze (których nie jem w ogóle) lub zawierające sos sojowy. Najczęściej więc łączę produkty sama i kombinuję tak, żeby było jeszcze zdrowiej i pożywniej. ;)


Gdybym miała podać kilka ulubionych posiłków, które zjadam w wersji wegetariańskiej, to byłyby to:


  • pasta z migdałów z chlebem (obecnie z owsiano-orkiszowym wypiekiem hand-made)

  • zapiekana cukinia z fasolą/ciecierzycą/tofu do wyboru w pomidorowym sosie z żółtym serem i płatkami migdałów

  • pasta z awokado, czubrycy czerwonej i czarnuszki

  • pasta z tuńczyka z jogurtem i musztardą

  • mango z twarogiem i odrobiną ksylitolu (samodzielnie lub z naleśnikami owsianymi)

  • sałatka z mixem sałat, pomidorem, papryką, ogórkiem, kukurydzą i oliwkami w sosie jogurtowo-musztardowym

  • soczewica czarna z przyprawą curry, połową serka wiejskiego i cebulą. :D


Jeśli chcesz uzyskać przepis na któreś z posiłków, napisz proszę komentarz. :) Zwykle robię wszystko "na oko", ale postaram się przeliczyć proporcje wszystkich składników.

Wiem - nie wyglądają jak zdjęcia z reklamy, ale ważne, że są zdrowe i smaczne.


A co Ty lubisz jadać w wersji wege? :)

Comments


bottom of page